Doczytania – Krzymianowski / Kożuchowski

CYNIZM, PESYMIZM, LITERATURA

SZTUKA POWIEŚCI

SZTUKA PISANIA POWIEŚCI

Milan KUNDERA ZASŁONA. Esej w siedmiu częściach

„Powieść jest owocem alchemii przemieniającej (…) błoto w złoto, anegdotę w dramat”

„Powieściopisarz rozprawiający o sztuce powieści nie jest profesorem wykładającym ex cathedra (…) Powieściopisarz będzie nam opowiadał o sobie (…) o powieściach, które lubi które są skrycie obecne w jego własnym dziele (…) w ten sposób przedstawi nam domyślnie swą poetykę powieści”

Bywają książki, które na każdej stronie krzyczą o krwawym pocie, jakim zostały okupione, powieści skonstruowane tak wymyślnie, że odbiorca czuje się zniewolony do szacunku i podziwu na samą myśl o autorskim mozole. Milan Kundera nie należy jednak do pisarzy epatujących swą pisarską męką. Przeciwnie, jego dzieła rzadko prowokują do myślenia o ciężkim trudzie pisania. Wszystko w nich wydaje się tak lekkie i płynne, że sprawia wręcz wrażenie, jakby Kunderze słowa same ustawiały się w odpowiednim szyku, karnie i akuratnie. I właśnie dlatego warto sięgnąć po Zasłonę, esej poświęcony sztuce pisania – bo to książka, która przekonuje, jaką mordęgą musi zostać zwykle okupiona lekkość frazy.

Wprawdzie pisarz świadomy swych celów i możliwości nie zawsze osiąga lepsze artystycznie efekty od takiego, który popuszcza po prostu cugli swej językowej wyobraźni i liczy na to, że sama go gdzieś zawiedzie – nie zawsze, ale zwykle jednak tak. Pisanie prozy to w końcu nie ciąg ekstatycznych wizji przelewanych w pośpiechu na papier, lecz nade wszystko rzemiosło, uporczywe heblowanie materii języka („aby dosłyszeć tajemny, ledwo słyszalny głos <<duszy rzeczy>> powieściopisarz (…) musi uciszyć krzyk własnej duszy”). Rzemiosło zaś ma to do siebie, że wprawy w nie nabiera się z czasem, a i wiedza teoretyczna bardzo się w nim przydaje.

„Zasłona” to świadectwo uważnej i poważnej lektury, lekcja czytania, dowód na samoświadomość Kundery jako pisarza. Książka złożona jest z notatek, migawek, kolażu scen wyciętych z powieści i opatrzonych autorskim komentarzem. Mimo to rzecz jest zaskakująco spójna, scalona w refleksję nad literaturą. Autor Żartu analizuje tu mechanizmy powieści, rozkręca swe literackie fascynacje na sceny, demontuje kolejne powieści, by unaocznić nam, jak i dlaczego coś jest napisane, tłumaczy nam środki i sposobiki, do których uciekają się (ach, to wieczne continuum literatury, które pozwala pisać o obróconych w proch autorach jak o naszych współczesnych) Flaubert, Dostojewski, Sterne czy Broch. Jest w tych rozważaniach – wybaczcie Państwo to rynkowe określenie – świadomość profesjonalisty, kogoś, kto zna się na swojej robocie („Stendhal lubi wyłączyć dźwięk w środku sceny: nie słyszymy już dialogu i śledzimy tajemną myśl jednego bohatera”). Przy czym nie jest to popis erudycji, ale wyciąganie z kilkunastu wnikliwie czytanych powieści ich esencji, ukazywanie ich kolejnych warstw oraz środków, dzięki którym ich wewnętrzny mechanizm działa bez zgrzytów.

Mamy tu też wykład z psychologii prozy; w ujęciu Kundery powieść to przekroczenie stanu lirycznego („powieściopisarz rodzi się na ruinach swego świata lirycznego”), wejście w dojrzałość, bo w przeciwieństwie do poezji wymaga od autora odejścia od siebie samego, rezygnacji z solipsyzmu, dystansu do języka i kreowanego świata. „Przemiana antyliryczna jest fundamentalnym doświadczeniem w biografii powieściopisarza; oddalony od siebie, patrzy nagle na siebie z dystansu, zdziwiony, że nie jest tym, za kogo się uważał. Po tym doświadczeniu będzie wiedział, że człowiek nie jest tym, za kogo się bierze, że nieporozumienie to jest powszechne, podstawowe, że pokrywa ludzi (…) łagodnym blaskiem komizmu”.

Ale główny sens „Zasłony” leży jednak gdzie indziej; to nade wszystko wielka obrona literatury, podjęta w świecie, który słowa potrzebuje coraz mniej, zadowalając się bezpośredniością i dosłownością obrazu. „Postawić powieść i księgę filozoficzną na tym samym planie, co ogromne wydarzenie polityczne – oto na czym polega Europa (…) zrodzona wraz z Kartezjuszem i Cervantesem (…) Europy Czasów Nowożytnych już nie ma. Ta, w której żyjemy, nie szuka już tożsamości w lustrze filozofii i sztuki.” Tymczasem, zdaniem Kundery (które zresztą podzielam), „w świecie nowoczesnym, porzuconym przez filozofię, poszatkowanym przez setki spekulacji naukowych, pozostaje nam powieść, ostatnie obserwatorium, z którego można ogarnąć życie ludzkie w całości”. Jak ujął to cytowany przez czeskiego autora Proust: „Dzieło pisarza jest niczym innym jak rodzajem optycznego narzędzia podłożonego czytelnikowi, aby ten mógł dostrzec to, czego bez książki by nie zauważył”.

Kundera broni tu wizji powieści nie jako taniej sztuczki, nieudolnie naśladującej tak zwane życie, lecz jako fikcji, która zmienia się w rzeczywistość. „Naprzeciw naszego realnego świata, który z natury jest przelotny i godny zapomnienia, dzieła sztuki wyrastają niczym inny świat, świat idealny, solidny, gdzie każdy szczegół ma swoją wagę, swoje znaczenie, gdzie wszystko, co się w dziele znalazło, każde słowo, każde zdanie, zasługuje na ocalenie w pamięci i po to zostało stworzone”. Powieść zatem ma sens jedynie wtedy, jeśli jej powstawaniu towarzyszy próba „rozdzierania zasłony”, pragnienie posunięcia się choćby o krok dalej w ciemności, które otaczają człowieka. Powieść ma mówić o nas rzeczy nieoczywiste, bo inaczej szkoda fatygi – autora i odbiorcy.

Zasłona to rzecz arcypoważna, bo na arcypoważną sprawę skierowana – ostatecznie nasza cywilizacja została wzniesiona na słowie, nie ruchomych obrazkach, i jeśli słowo ustąpi pola (a ustępuje od kilku dziesięcioleci, ostatnio jakby gwałtowniej), to i zmienią się reguły kierujące tą cywilizacją. Patos jest więc na miejscu, choć na szczęście Kundera od czasu do czasu łamie się, by przypomnieć sobie o sztuce dystansu – tej najwyższej z pisarskich cnót – do siebie i własnego powołania. „Sława artystów jest najbardziej monstrualna ze wszystkich, albowiem zakłada ideę nieśmiertelności. Co jest zasadzką diabelską, gdyż groteskowo megalomańska myśl o przeżyciu własnej śmierci wiąże się nierozerwalnie z wartością artysty (…) Pisać bez tej ambicji jest cynizmem (…) powieściopisarz, który z całą świadomością wytwarza książki ulotne, pospolite, konwencjonalne (…) jest godny pogardy. Na tym polega przekleństwo powieściopisarza. Jego uczciwość jest przywiązana do ohydnego słupa megalomanii”.

Jeśli właśnie megalomania dyktowała Kunderze ten traktat o konieczności i niezawisłości powieści, to tylko dowód, że i nasze przywary, odpowiednio wykorzystane, mogą się przysłużyć nie tylko nam, ale i bliźnim. A kogo nachodzi zwątpienie w sens powieści, niechaj sięga po Zasłonę – choćby dla chwilowego wrażenia, że literatura obchodzi jeszcze kogokolwiek poza wami.

8 comments on “SZTUKA POWIEŚCI

  1. rajnotforsale
    06/05/2013

    Fakt, palnęłam głupotę z tym cytatem, przepraszam. W dalszej części odpowiedzi nie zgadzam się ze słowem „rozsądniej”. Myślę, że każda droga do dobrej literatury jest dobra. A „dysertacje stricte naukowe” bywają czasem nieocenione z wielu powodów: odarcie z legend, perspektywa z lotu ptaka, brak pierwiastka osobistego, etc. Nabokov o Gogolu, tego nie wiedziałam, dzięki za wspomnienie o tym.

  2. rajnotforsale
    02/05/2013

    „co ogromne wydarzenie polityczne” – chyba winno być „to ogromne wydarzenie polityczne”?
    „Jak ujął to cytowany przez czeskiego autora Proust” – za „czeskiego autora” Kundera się nie uważa, ale tu stawiam, wiadomo, trzy kropki…
    Tekst opiewający, a owszem, tylko jedna książka Kundery mnie rozczarowała. „Zasłona” sprawia, że sięga się po twórczość innych autorów, których Kundera „reklamuje”. Trochę wyszło tak, że starszy pan podzielił się swoją kategorią „ulubione”. Ku literackiemu wychowywaniu młodzieży? Ze mną mu się udało.

    • krzymianowski
      06/05/2013

      Proszę się wczytać w to zdanie: „Postawić powieść i księgę filozoficzną na tym samym planie, co ogromne wydarzenie polityczne – oto na czym polega Europa”. Chyba jednak „co”, a nie „to”. 🙂

      „Trochę wyszło tak, że starszy pan podzielił się swoją kategorią ulubione” – myślę, że rozsądniej jest czytać rzeczy takie jak „Zasłona”, w których jeden pisarz dzieli się swą fascynacją innym – niż dysertacje stricte naukowe. W tych pierwszych jest zwykle pasja, osobisty stosunek i brak ambicji, by cokolwiek – poza własnym stosunkiem piszącego do omawianego autora – ustalać. Di tej kategorii zaliczam też np. „Gogola” pióra Nabokova – rzecz tyleż o Gogolu, co o pisaniu powieści w ogóle.

  3. tym
    28/02/2011

    co do Bernharda, to jako że teksty na pana stronie ciekawe i jest pan związany z Łodzią, jak zdążyłem w jakiejś notce na stronie pana wydawcy przeczytać, to powiem z ciekawostek, że wspomniano o wznowieniu przez Instytut Mikołowski powieści „Mróz” (chyba w tym roku?), poszukiwano podobnego pisarza do Bernharda w Polsce i wypadło na Gombrowicza i tak dalej, reszta to było analizowanie biografii Austriaka – ile w twórczości biografii, ile autokreacji i jakiej autokreacji.

  4. tym
    25/02/2011

    Również cenię Kunderę jako eseistę, a i on, tak mi się wydaje po lekturach kilku, ale nie wszystkich jego powieści, że on pisząc powieści nie widzi ich inaczej jak w połączeniu z esejem. to ciekawe, że broni powieści, chociaż nigdy ona w czystej gatunkowo, z fabułą w takiej proporcji w cieście: mąka do masła 😉 (beka z tego porównania, wiem), postaci nie występuje. Swoimi powieściami broni powieści z wbudowanym długim esejem.
    A tak na marginesie: czy był Pan na spotkaniu z tłumaczami Bernharda w Łodzi? Jeśli tak, to jakie wrażenia?
    pozdrawia czytelnik bloga,
    Tymoteusz.

    • Niestety, spotkanie z tłumaczami Bernharda ominąłem. A propos Bernharda jednak – przymierzam się do powtórnej lektury „Autobiografii”, które właśnie wznowiło Czarne (refleksja na blogu za jakiś czas).

      Natomiast co do Kundery to odnoszę wrażenie, że jego proza ewoluuje od klasycznej fabuły ku refleksji na temat powieści (choć w dalszym ciągu w oparciu o fabułę).
      Ale to niestety tylko wrażenie – w przypadku Kundery brakuje mi trochę systematyki, należy do tych pisarzy, których chciałbym kiedyś przeczytać linearnie, od początku do końca – właśnie po to, by przekonać się jak jego powieściowy język ewoluuje, jakie zachodzą w nim zmiany.

      I jeszcze uwaga na temat „czystej gatunkowo powieści” – wydaje mi się, że przemiany, przekraczanie gatunkowych granic było wielkim osiągnięciem dwudziestowiecznej prozy i dowodem na to, że intensywnie żyła, a nie dusiła się we własnym sosie (żeby nawiązać do kulinarnych porównań). Nie ma specjalnie za czym wzdychać, a jak komuś tęskno do gatunkowej czystości, zawsze może sięgnąć po Tołstoja 🙂
      Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Information

This entry was posted on 18/02/2011 by in esej, lektury obowiązkowe and tagged .